Dzisiaj będzie smutno. Ale czasem tak być musi. Bo wspomnienie o tych którzy odeszli przez ludzką podłość i całkowicie niewinnie nie może wyblaknąć- naszym obowiązkiem jest pamiętać- tylko tyle i aż tyle możemy Im dać. Dziś postaram się przybliżyć Wam jedną z najbardziej tragicznych historii które wydarzyły się na terenie gminy Brok. Niektórzy wiedzą o niej bardzo dużo- gdyż osobiście ich dotknęła poprzez stratę bliskich czy sąsiadów, niektórzy coś tam słyszeli; są też tacy którzy na pytania o tę tragedię szeroko otwierają oczy ze zdumienia.
Podczas hitlerowskiej okupacji miliony ludzi w Polsce dotknęły przeróżne okrucieństwa które niesie za sobą wojna. Mniejsze lub większe dramaty, rozstania, upokorzenia, śmierć i głód. Najbardziej o pomstę do nieba wołają jednak zbrodnie dokonywane na ludności cywilnej- bezbronnej, niewinnej, pozostawionej na pastwę losu. W tym straszliwym czasie II wojny światowej okupant w odwecie za porażki na linii frontu często stosował tzw. "pacyfikacje wsi i miast" - dzisiaj powinniśmy nazywać to po prostu ludobójstwem! Niestety ten wojenny koszmar który ogarnął Polskę, nie ominął terenów brokowskich. 2 września 1944 roku w ramach "akcji odwetowej" po bitwie pod Pecynką z 28 sierpnia, kiedy to polscy partyzanci zmusili Niemców do odwrotu posyłając do piachu wielu z nich- ci postanowili zemścić się na miejscowej ludności- trafiło na wieś która znalazła się na ich drodze: Lipniak- Majorat. Tragedia była tym większa, że mieszkańcy okolicznych wiosek to właśnie w lasach otaczających tę miejscowość szukali schronienia przed wojenną zawieruchą- Hitlerowcami i ścigającą ich Armią Czerwoną. Były to w większości kobiety i dzieci... Wśród nich 37 kobiet i dzieci ze wsi Bojany...
2 września osada Lipniak- Majorat została ostrzelana przez niemieckie wozy pancerne, jednocześnie w okolicznych zagajnikach i na polach trwała obława prowadzona przez żołnierzy Wehrmachtu- wszystkich schwytanych zaprowadzono do kilku zabudowań w obrębie wsi- spieszyli się bardzo, obawiając się że w każdej chwili może nadejść Armia Czerwona. Zatrzymanych oskarżono o współpracę z partyzantami, i po rozstawieniu nad trzema wykopanymi rowami, rozstrzelano. Bez względu na to że w większości były to kobiety i dzieci, po oddaniu strzałów zakopywano wszystkich, nawet tych którzy przeżyli. Żywcem... Małe dzieci których jakimś cudem nie dosięgły kule- niemieccy żołnierze brali za nóżki i roztrzaskiwali ich główki o pnie drzew... Z relacji ocalałych świadków ofiary nie krzyczały, nie przeklinały, nie złorzeczyły... Śpiewały litanię...
Jeszcze tego samego dnia na teren wsi dotarli czerwonoarmiści. Rodziny zamordowanych na własną rękę dokonywały ekshumacji, często rozpoznając swoich bliskich jedynie po ubraniach, konnymi wozami na żelaznych kołach codziennie pokonywali wiele kilometrów, by ciała pomordowanych spoczęły na cmentarzach w Broku, Sterdyni, Długosiodle i Sokołowie Podlaskim. Wśród miejscowej ludności krążyły pogłoski, że schwytano oficera Wehrmachtu kierującego masakrą- miał mieć przy sobie wykaz okolicznych wsi z gminy Długosiodło przeznaczonych do dalszych "pacyfikacji"...
W tej tragedii zamordowanych zostało 448 osób!!! Udało się zidentyfikować tylko 129 ofiar, wśród nich 15 mężczyzn!!! 59 kobiet i 55 dzieci poniżej 18 roku życia!!! Większość ofiar do dziś pozostaje anonimowa.
Z miejscowości Bojany zginęło 37 osób. Same kobiety i dzieci. Ich sylwetki przedstawi mieszkanka wsi, która przeżyła:
RELACJA P. HONORATY FEDERCZYKOWEJ, Z DOMU KOT, Z BOJAN
Pod koniec sierpnia 1944 roku mój stryj Stefan Kot oraz Aleksander Gastoł i Czesław Todzio, młodzi mężczyźni z Bojan zostali zabrani przez Niemców do kopania okopów. Nie było ich przez kilka dni, a zbliżał się front rosyjski. Ich żony, nie mając oparcia w mężczyznach, postanowiły się schronić z rodzinami w lesie, w okolicach wsi Lipniak- Majorat. Były tam już i inne rodziny z Bojan. Żona stryja Stefana, Marianna miała dwie małe córki Zuzannę i Mariannę, razem z nimi poszła babcia Marcjanna. Żona Aleksandra Gastoła Marcjanna poszła z synem Kazimierzem, z żoną Czesława Todzia, Marianną był syn Jan i mała córeczka, niemowlę przy piersi.
2 września 1944 roku wszyscy zostali zabici przez Niemców. Rozstrzelano wtedy ponad 400( dziś wiemy że 448 przyp. red.) osób ludności cywilnej, w większości kobiet i dzieci ze wsi Lipniak- Majorat, Wiśniewo, Pecyna i innych okolicznych miejscowości w gminie Długosiodło, Poręba, Brańszczyk, które znalazły się w tym lesie, kryjące się przed nadchodzącym frontem. Był to odwet Niemców za działania partyzantów w Puszczy Białej. Wśród zamordowanych byli mieszkańcy Bojan z rodzin: Bębenków- 3 osoby (matka, syn i córka), Gastołów- 2 osoby (matka i syn), Kalatorów- 4 osoby (babcia, matka, syn i córka), Kotów- 4 osoby (babcia, matka, dwie córki), Kowalczyków- 1 osoba (syn),
Magierskich- 3 osoby (matka, córka i syn), Najmołów- 1 osoba (matka), Salwinów- 2 osoby (matka i syn), Skrajnych- 2 osoby (matka i córka), Szczechurów- 6 osób (matka i córka z jednej rodziny, matka z córką i dwóch synów z drugiej rodziny), Sowów- 3 osoby (matka i dwie córki), Todziów- 6 osób (matka i dwaj synowie z jednej rodziny, matka syn i córka z drugiej rodziny). Razem zginęło 37 osób z Bojan- wyłącznie dzieci i kobiet. Wzięci do kopania okopów Stefan Kot, Czesław Todzio i Aleksander Gastoł ocaleli. Ich najbliższe rodziny zginęły. Ciała zabitych ekshumowano i pochowano na cmentarzu w Broku
Moi rodzice Hipolit i Anna Kot, na szczęście nie byli tam. Bojany nie były spalone. Mieliśmy przygotowane koło domu okopy, w których mogliśmy się ukryć. Zostaliśmy na miejscu, tzn. ukryliśmy się w lesie, ale blisko domu- rodzice, starsze siostry Eugenia i Stefania, ja (ur. 1937) i bracia Władysław i Aleksander. I nawet przychodziliśmy z lasu, żeby zajrzeć do gospodarstwa. Część rodzin też została w pobliskim lesie. Była tam z nami rodzina Krawczykowskich. Nie zginęliśmy od Niemców, ale wiele wycierpieliśmy od stacjonujących tu żołnierzy sowieckich. To były "polowania" na kobiety, kradzieże, rekwirowanie zwierząt gospodarskich do wojska.
Spisała Pani Jadwiga Sadowska
luty 2019 rok
Tekst pochodzi z książki "Wojna 1939-1945 we wspomnieniach mieszkańców Ostrowi Mazowieckiej i okolic" wydanej przez Miejską Bibliotekę Publiczną im. Marii Dąbrowskiej w Ostrowi Mazowieckiej
W kwietniu 1972 roku na obszarze jednej z trzech zbiorowych mogił ustawiono pomnik pamięci pomordowanych, obok niego znajduje się 16 betonowych krzyży; za nimi postawiono również 2 tablice z nazwiskami wszystkich zidentyfikowanych ofiar.
27 września 2009 roku we wsi Bojany powstał obelisk upamiętniający pomordowanych mieszkańców. W masakrze w Lipniaku- Majoracie zginęła jedna czwarta mieszkańców tej wioski. Profesor historii Benon Dymek który od lat posiada działkę rekreacyjną w Bojanach, i który od dłuższego czasu zajmował się historią Bojan wspominał: " Przez całe lata Ci, którzy pamiętali te wydarzenia, w ogóle nie chcieli o tym mówić." To dzięki Jego staraniom, a także Pani sołtys Ewy Skrajnej i ówczesnego radnego Wojciecha Najmoły udało się postawić głaz pamięci.
Na brokowskim cmentarzu parafialnym znajdują się mogiły zamordowanych w Lipniaku- Majoracie Mieszkańców Bojan. Odwiedzając groby swoich bliskich na brokowskim cmentarzu zabierz dodatkowy znicz, chociaż życia ofiar nie możesz przywrócić- pamięć o Nich niech trwa......"